Opcja Benedykta

„…Bóg nie opuści swojego Kościoła,
nawet teraz, gdy łódź nabrała wody
i jest na skraju zatopienia…”

Benedykt XVI

Przedziwna sprawczość publicysty

Oświadczenie księży Michała Turkowskiego i Przemysława Śliwińskiego, wypowiadających się w imieniu Archidiecezji Warszawskiej na początku września, spotkało się swego czasu z reakcją Tomasza Terlikowskiego. Napisał on:

„liczę na to, że kuria warszawska jasno wskaże, że grupa tych księży nie ma nic wspólnego z instytucjonalnym Kościołem, że metody jej działania są niezgodne z ewangelizacyjnymi i duszpasterskimi standardami życia Kościoła, i że oni sami zostaną całkowicie oddzieleni od grupy, i otoczeni jakąkolwiek kontrolą. To, czy oni sami i poddani (bez polecenie Kościoła) ich władzy wierni przyjmą te decyzje, czy się im podporządkują, czy księża rzeczywiście przestaną kontaktować się z osobami z owych nieformalnych wspólnot, a także udadzą się we wskazane przez kurię miejsca będzie ważnym sprawdzianem katolickości owych grup. Liczę na to, że kurii warszawskiej starczy na to zdecydowania”.

To bardzo frapujący wywód. Widzimy dwie możliwe interpretacje.

Pierwsza – red. Terlikowski ustalał z ks. Turkowskim i ks. Śliwińskim treść orzeczenia w tajemniczym postępowaniu, które rzekomo ci kapłani prowadzą w naszej sprawie. Księża z Terlikowskim wspólnie to ustalili i uzgodniono, że Terlikowski zrobi publiczną zapowiedź tego, co się wydarzy.

Druga możliwość – wspomniani kapłani wydali swoje oświadczenie z innego powodu, a Terlikowski tylko skorzystał z okazji, żeby dać do zrozumienia, jakie są jego oczekiwania wobec nich oraz władz Archidiecezji Warszawskiej. Znając dotychczasową działalność Tomasza Terlikowskiego wobec hierarchii, nietrudno się domyślić, jaka mogłaby być sankcja, w wypadku gdyby do jego żądań się nie zastosowano…

Jak by nie było, w obydwu wypadkach pozwolimy sobie postawić hipotezę, iż odbywa się tu coś, o czym ks. Kardynał po prostu nie wie.

W obydwu również wypadkach, dech zapiera buta red. Terlikowskiego. Już wszystko jedno, czy polega ona tylko na tym, że publicysta ten poczuwa się osobą kompetentną do ogłaszania przyszłych orzeczeń kościelnych, czy też czuje się na siłach, by wymuszać ich treść. Co tam nagadał Kostowski, Rybczyk czy Bujalski Terlikowskiemu, tego do końca nie wiadomo. Jedno jest jednak pewne – Terlikowski nie ma zapewne najmniejszego pojęcia, na czym polegają faktyczne działania władz Archidiecezji w sprawach czysto formalnych. No chyba, że ktoś mu umożliwił wgląd w dokumentację tych – poufnych raczej – postępowań kościelnych. Zakładamy, że jednak ich nie widział. Nie widział, nie wie, co ustalono – a już z góry pisze, kto z kim może mieć kontakty, kto ma się wyprowadzić i w ogóle na całego dyryguje życiem innych.

Skąd się bierze przekonanie red. Tomasza Terlikowskiego, że jest do tego moralnie upoważniony i że ma taką sprawczość?

Odpowiedź na to pytanie, może stanowić wyjaśnienie bardzo wielu zaskakujących zdarzeń w polskim Kościele ostatnich lat.