Przypomnijmy.
Ks. dr Michał Turkowski, 25 marca, specjalnym komunikatem na stronie Archidiecezji Warszawskiej, poinformował świat, że skończył prowadzone przez siebie “dochodzenie kanoniczne”, a to co wykrył spowodowało, że sprawę musiał przekazać do Watykanu. W świetle wcześniejszych kurialnych komunikatów znaczyło to, iż potwierdziły się zarzuty stawiane naszemu środowisku.
Prawo kościelne stoi na jednoznacznym stanowisku (będącym jednocześnie fundamentem cywilizacji), że jeśli w czyjejś sprawie prowadzi się postępowanie, to ten ktoś powinien mieć prawo głosu, czy obrony. Ks. Michał Turkowski nie dał nam takiej możliwości, dlatego skierowaliśmy do Kanclerza Kurii ks. dr Janusza Bodzona list. Zaznaczyliśmy w nim, że zgodnie z przepisami kościelnymi przysługuje nam prawo zapoznania się z dokumentami, które nas dotyczą, w zakresie, w którym sprawa jest z natury publiczna. Skoro ks. Michał Turkowski publikuje komunikaty na stronie internetowej, najwidoczniej sprawa rzeczywiście jest publiczna.
Po kilku dniach udaliśmy się do Kurii. Ks. Kanclerz Janusz Bodzon stwierdził, że nie zajmuje się tą sprawą i zaprowadził nas do ks. Michała Turkowskiego i do swojego zastępcy, ks. dr Piotra Odziemczyka.
Największym chyba szokiem dla nas, podczas całej tej rozmowy, była wypowiedź ks. Turkowskiego, o której chcemy dziś opowiedzieć.
Nie da się ukryć, że z zaufaniem do ks. Turkowskiego mieliśmy problem już dawno, czemu dawaliśmy wyraz. Nie pisaliśmy dotąd jednak o tym, że jednym z powodów owego dystansu był fakt, iż w mediach społecznościowych ks. Turkowski reklamował usługi pewnego gabinetu masażu i hipnoterapii, który robił, nazwijmy to delikatnie, dziwne wrażenie. Sprawa wyszła podczas naszej rozmowy.
– Ale to jest psycholog i seksuolog – tłumaczył nam ks. Turkowski – nie ingerujemy w jego prywatną działalność.
– Ale jest aktywnym gejem – próbowaliśmy tłumaczyć przyczyny naszych wątpliwości… No i tu padł cios nokautujący:
– To nas nie obchodzi. Współpracujemy z tą osobą w ramach Fundacji Świętego Józefa. Z samej góry dostajemy takie instrukcje, żeby księży, oskarżanych o przestępstwa seksualne diagnozował najlepiej psycholog, który jest niewierzący. To będzie rzetelne, bez takich naleciałości „kościółkowych”, że ktoś broni księdza z szacunku dla kapłaństwa.
Powiedzieć, że po tym oniemieliśmy, to mało.
Czyżby wiara była dodatkiem przeszkadzającym w zawodowej rzetelności psychologa?
Z drugiej strony, to wiele tłumaczy.
Jeśli gwarantem obiektywności i rzetelności w sprawach Kościoła jest – dla “góry” ks. Turkowskiego – ktoś spoza Kościoła, to może w tym kryje się wyjaśnienie, czemu postępowania prowadzone przez różnych Delegatów, procedowane są w taki sposób, że oskarżani nie mogą w nich uczestniczyć, ani znać szczegółów ich przebiegu. Przeprowadza się lincz medialny, potem taki ks. Delegat prowadzi postępowanie w oparciu o pewien typ “specjalistów”, pisze coś bardzo mętnego na stronie internetowej, bardziej sugerując, niż wprost ogłaszając czyjąś winę, aby w następstwie tego media dokonały kolejnego linczu.
Wiktor Choroszewski
Michał Kozerski
Jakub Sawicki