Opcja Benedykta

„…Bóg nie opuści swojego Kościoła,
nawet teraz, gdy łódź nabrała wody
i jest na skraju zatopienia…”

Benedykt XVI

List do redaktora naczelnego portalu Onet.pl

Warszawa, 1 sierpnia 2023 r.

Pan
Bartosz Węglarczyk
Redaktor Naczelny
Onet.pl

Szanowny Panie Redaktorze!

Postanowiliśmy zwrócić się do Pana Redaktora, w trosce o poziom dziennikarski tak szanowanego portalu z długą historią, jakim niewątpliwie jest Onet.pl. Oczywiście rozumiemy, że są wakacje, sezon ogórkowy, niekiedy trudno o materiał. Tym niemniej wydarzyło się coś, co zrodziło w nas wielkie obawy, iż czytelnik Onetu może nabrać wątpliwości co do linii portalu. Ma ona charakter niewątpliwie liberalny, co w samej swej istocie powinno korespondować z podkreślaniem podmiotowości jednostki, maksymalnego ograniczania wpływów zewnętrznych na nią i jej decyzje – zwłaszcza ze strony władz państwowych, które liberałom zawsze jawią się jako lekko podejrzane, podatne na tendencje dyktatorskie, jeśli nie wręcz totalitarne. 

Tak nam się dotychczas wydawało, aż tu nagle taki zgrzyt…

26 lipca Onet.pl opublikował wywiad z Pawłem Kostowskim, który przeprowadził red. Szymon Piegza. Kostowski jest znany naszemu Stowarzyszeniu, które personalnie przenika się ze środowiskiem, jakiego ów wywiad dotyczy. A wywiad lansuje wizję, iż pod Warszawą znajduje się straszliwa sekta, której guru (kapłan katolicki), w drodze nieprawdopodobnych psychomanipulacji, przemocy i innych niegodziwych działań, robi z ludźmi straszne rzeczy. 

Kostowski i Piegza potrafią zadbać o dramaturgię: „Modliłem się, żeby jak najszybciej umrzeć” – krzyczą w tytule. Czytelnik, który nie posunął się poza lid, widzi już oczyma wyobraźni Kostowskiego, przywiązanego łańcuchami do ściany w mrocznych lochach, tygodniami głodzonego, palonego żywym ogniem i poddawanego najbardziej wymyślnym katuszom. Jeśli jednak wczytać się w materiał, można się rozczarować.

Referując zdarzenia sprzed lat, Kostowski opowiada o tym, jak zamieszkał z grupą osób korzystających z posługi ks. Łukasza Kadzińskiego, a miarą jego martyrologii miało być, iż było to daleko i musiał chodzić dwa kilometry pieszo. A po powrocie, musiał odgrzać sobie obiad, zadbać o pranie, sprzątanie i jeszcze ciężko pracować nad gazetką parafialną. Na dodatek – o zgrozo! – „odmawialiśmy wiele modlitw, liturgię godzin, jak to się robi w zakonach”.

Jak twierdzi Kostowski, była to sekta, w której „panowała ciągła inwigilacja członków”. Znowu oczyma wyobraźni, każdy widzi system przemyślnych instalacji podsłuchowych, z centrum nagrywania i osobą śledzącą w czasie rzeczywistym co się dzieje w każdym pokoju, usadowioną gdzieś w tajnej piwnicy. Konkrety podane przez Kostowskiego chyba nie dorastają rozbudzonym oczekiwaniom: „kiedyś rozmawiałem ze współlokatorem i nagle ktoś wszedł do pokoju i zaczął na nas krzyczeć, że to, co mówimy, jest niezgodne z zasadami wspólnoty. Okazało się, że ten człowiek po prostu usłyszał naszą rozmowę przez okno”. Inne empiryczne dowody na to, że Kostowski był w sekcie: „Kiedyś dostałem ochrzan za to, że chciałem sobie zrobić herbatę i do czajnika elektrycznego nalałem ciepłą a nie zimną wodę. Zostałem oskarżony, że narażam wszystkich na niepotrzebne koszty”. Sens ekonomiczny tego nie jest zbyt zrozumiały, ale niewątpliwie, musiało to być głęboko traumatyzujące doświadczenie. Żeby wszystko było w pełni jasne Kostowski odpowiadał w tym momencie na pytanie Piegzy: „Jakie jeszcze zdarzenia we wspólnocie powodowały, że każdemu powinna zapalić się czerwona lampka”. Chodzi o czerwoną lampkę w tym czajniku?

Inne straszne rzeczy, o jakich mówi Kostowski, to np. informacja, iż prowadzone były rozmowy z kapłanem o zamiarze zawarcia małżeństwa danych osób, albo to, że w „sekcie” mężczyźni nosili  garnitury, a kobiety chodziły wszystkie tak samo ubrane. To nieprawda, ale nawet, gdyby tak było, powinniśmy się z tego tłumaczyć? To powód, by największy portal informował o tym cały kraj? Czy powinniśmy się natychmiast pozbyć wszystkich garniturów, na wypadek policyjnego przeszukania, by usunąć dowody naszej zbrodni?

Po tym wszystkim red. Piegza nie zwalnia, a wręcz jeszcze przyspiesza: „Czy kiedykolwiek informowałeś policję lub prokuraturę o tym, co tam się działo?”. „Nie” – odpowiada Kostowski. Szkoda. Bardzo ciekawe, co powiedziałaby prokuratura poinformowana o tych sensacyjnych zdarzeniach, czy o wątkach czysto kościelnych, które również omawiają Kostowski z Piegzą. Czyżby ich zdaniem prokuratura powinna nas wszystkich aresztować w związku z tym, że ks. Łukasz Kadziński spotkał się z ks. Piotrem Natankiem? Na dodatek, osoby z naszego środowiska wraz z ks. Łukaszem odwiedziły ks. Natanka, ale jak przyznaje sam Kostowski, „wyjazd nie był obowiązkowy”.

Natomiast czujemy się bardzo mocno zagrożeni – i to przestaje być śmieszne – gdy Kostowski mówi: „są takie sytuacje przemocy czy zagrożenia, które wymagają reakcji od instytucji państwowych”. A mówi w tym momencie o naszych dzieciach! 

Kostowski opublikował prywatną korespondencję osób z naszego środowiska (to legalne? dlaczego Onet godzi się na używanie takich materiałów, jako podstawy swoich publikacji?), w której dyskutujemy o tym, iż w prowadzonej wspólnie edukacji domowej zdarza się, że dzieci zachowują się nieodpowiednio. W prywatnym mailu, wiele lat temu, osoba odpowiedzialna za nauczanie, zwraca uwagę, iż np. szantażowanie przez jedno z dzieci groźbą typu: “ja się zabiję”, jest nieakceptowalne. Ta jednostkowa sytuacja została wówczas przedyskutowana właśnie po to, by zwrócić na to uwagę i pomóc w rozwiązaniu problemu. Oczywiście, ani wtedy, ani nigdy potem żadne z naszych dzieci nic sobie nie zrobiło, co w niczym nie przeszkadza teraz Kostowskiemu mówić: „Nikt nie zwrócił uwagi na to, że gdy dziecko mówi, że zrobi sobie krzywdę, to ono woła o pomoc!”. No i teraz, po latach, Kostowski rzucił się do ratowania tego dziecka, dziś już pewnie osoby wchodzącej w dorosłość. 

A wiarygodność tej opowieści nie wzbudza najmniejszych wątpliwości red. Piegzy…

Kostowski rozkręca się na całego i w ostatniej części wywiadu widzimy już jasno, iż także kard. Kazimierz Nycz powinien natychmiast przekazać mu swoje funkcje, bo Kostowski na pewno byłby lepszym kardynałem. „Uważam, że Kościół popełnił duży błąd, że dopuścił ks. Łukasza do święceń kapłańskich, i oczekuję, że ten błąd zostanie jak najszybciej naprawiony”. Dokonuje też oficjalnej ekskomuniki ks. Łukasza: „ks. Kadziński już dawno swoimi decyzjami postawił się poza Kościołem”.

W całym wywiadzie Kostowski mówi wielokrotnie o jakiejś bardzo dużej ilości ofiar „sekty”, oraz że władza państwowa musi im zapewnić pomoc; mówi o „ocalonych”. Ale jakoś nie wskazuje innych osób, które przyłączyły by się do jego oskarżeń. To też Onetowi kompletnie nie przeszkadza. Czyż nie mamy tu do czynienia z działaniem na zasadzie domniemania winy? Wystarczy, że Kostowski poda takie “bardzo ciężkie” oskarżenia, a red. Piegza dziwi się, że policja jeszcze nie interweniowała. Zapewne w wyobrażeniu ich obydwu, naszym obowiązkiem jest się tłumaczyć, a jak nie, to znaczy, że przyznajemy się do bycia przestępcami. Czy Pan Redaktor podziela ten sposób myślenia?

Wreszcie z wywiadu nie dowiadujemy się, czy Kostowski został wyrzucony, czy sam odszedł, wiemy jedynie, że było to jeszcze w 2013 roku. Nawet nie twierdzi, że później miał jakieś problemy z tego powodu (traktuje Pan Redaktor serio jego opowieść, o tym, że miał kogoś spotkać w pociągu i ten ktoś miał mu grozić zakopaniem w lesie?). Po prostu – nie podobało mu się, to sobie poszedł. Za to teraz, nagle, kilka miesięcy temu, zaczął nas nękać, chodzić za naszymi dziećmi, robić im zdjęcia, a potem medialnie pomawiać. Spowodowało to oczywiście skierowanie stosownych zawiadomień do prokuratury. Cały czas czekamy, że organy ścigania rozpoczną wreszcie stanowcze działania, bo to my i nasze dzieci jesteśmy pokrzywdzeni.

Bardzo krótko, czym jest ta „sekta” z punktu widzenia osób, które w materiale Onetu są opisywane. To po prostu środowisko osób, które wyrosło z duszpasterstw młodzieżowych prowadzonych przez dwóch kapłanów. W miarę wchodzenia w dorosłość, i wewnątrz tych środowisk, i z osobami zewnątrz, zawierane były związki małżeńskie, na świat przychodziły dzieci. Nasze rodziny nabywały ziemię, budowały domy w swoim sąsiedztwie, bo chcieliśmy utrzymywać relacje, budując życie wokół wspólnych przekonań i korzystając nadal z posługi sprawdzonych kapłanów. Różne osoby się pojawiały, inne odchodziły – jak to w życiu. Z pewnością nikt nikogo do niczego nie zmuszał, choć jak to bywa, niektórzy odchodzili nie zawsze w pełnej zgodzie, bo różne były przyczyny decyzji o zerwaniu relacji. Naprawdę pretensje tych niezadowolonych są dostatecznym powodem, by przeprowadzać na nas medialny lincz? Odmawiać nam prawa do życia w takich relacjach, jakie zbudowaliśmy? Twierdzić, że władza państwowa musi natychmiast w to ingerować, a nasze dzieci należy poddać badaniom psychologicznym? A może w ogóle odebrać z rodzin? Bo panu Kostowskiemu i red. Piegzie coś się nie podoba (choć naszym zdaniem, nie za bardzo potrafią przekonująco odpowiedzieć co)? Oczekuje Pan Redaktor, że będziemy się tłumaczyć z tego jak żyjemy? Naprawdę Onet.pl czuje się upoważniony, by ingerować w nasze życie? 

Nie ma Pan Redaktor poczucia naruszania naszej prywatności, realizując takie materiały, jedynie na podstawie dość mętnych i chyba niezbyt wiarygodnych opowieści jednej osoby?

Nie jesteśmy za tym (a mamy nadzieję, że to nasz wspólny z Panem Redaktorem punkt widzenia), by państwo prewencyjnie kontrolowało wszelkie relacje międzyludzkie, np. wtedy, kiedy taki pan Kostowski sobie zażyczy natychmiastowego badania wszystkich dzieci z jakiegoś środowiska, bo chociaż nie ma na to najmniejszych dowodów, to on ma poczucie, że dzieje się tam coś strasznego: „Chciałbym natomiast, żeby biegły psycholog zbadał podopiecznych fundacji Maximilianum oraz żeby kurator przyjrzał się metodom wychowawczym stosowanym w tym środowisku. Świadkowie przemocy powinni zgłaszać to na policję, do MOPS-u i sądów rodzinnych”. Oczywiście, media są od tego, by alarmować opinię publiczną o przypadkach łamania prawa, czy nawet zasad moralnych, ale jednak progiem tej aktywności powinny być elementarne fakty, a nie to, że jeden facet chodzi po wszystkich mediach i coś opowiada. Inaczej powoduje to, iż media, ze swą niewątpliwą siłą oddziaływania, bez problemu mogą być używane do niszczenia podstawowej ludzkiej i obywatelskiej wolności. Przecież za pomocą mediów z łatwością można uruchomić atak władz państwowych na dowolną osobę, która nie będzie miała najmniejszej możliwości obrony – co właśnie dzieje się w naszym przypadku, m in. rękami red. Piegzy i niestety Pana Redaktora jako szefa całego przedsięwzięcia.

Oddzielnym problemem jest to, czy zostaną podjęte w tej sprawie kroki prawne (stosowne zawiadomienia do Prokuratury zostały już dawno złożone), ale oczywiście, zwłaszcza przy stanie polskiego wymiaru sprawiedliwości, mało realistyczne jest doczekanie się prawdziwej i skutecznej ochrony. Gdyby było inaczej, już podjęte zostałyby przecież jakieś kroki wobec Pawła Kostowskiego tak, by bez podania realnych faktów, nie mógł uruchamiać kolejnych ataków medialnych na nas, jak to uczynił np. rękami red. Piegzy.

Dla oceny tego wszystkiego, niech Pan Redaktor weźmie pod uwagę, iż Kostowski już na wstępie swoich działań (red. Piegza, jako profesjonalista, niewątpliwie przeanalizował wcześniejsze działania tego człowieka i wie o tym) w jednym z mediów społecznościowych już kilka tygodni temu napisał: „Red. Terlikowski włożył dużo trudu, żeby tę sprawę zweryfikować”.

Sam Tomasz Terlikowski, w swej opublikowanej kilka miesięcy temu książce, napisał tak: 

„Jednym z rozwiązań, jakie proponują konserwatywni chrześcijanie, jest ucieczka w prywatność, zbudowanie alter-world, quasi-monastycznej rzeczywistości, z domowym nauczaniem, mieszkaniem na wsi i odseparowaniem się od świata. Nie jest to jednak rozwiązanie naprawdę ewangeliczne, bo oznacza porzucenie zadania ewangelizacji świata wpisanej w chrześcijaństwo, a do tego zamknięte, rygorystyczne wspólnoty mają silną tendencję do popadania we wszystkie problemy poprzedniego systemu. Nadużycia seksualne, przemoc, opresja są często w nie wpisane, a ukrywanie ich jest ceną za stabilność nowych wspólnot. Los części wspólnot quasi-monastycznych tzw. francuskiej wiosny Kościoła jest tego smutnym potwierdzeniem. Ujawnienie zaś tych spraw (nieuniknione w naszej medialnej cywilizacji) tylko pogłębi przekonanie, że obrońcy moralności to z definicji hipokryci, co zostanie odczytane jako kolejny powód do odrzucenia chrześcijaństwa” (T. Terlikowski, Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła).

Nie ukrywamy, że mamy pewne podejrzenia, iż redaktor Terlikowski bardzo potrzebował egzemplifikacji swojej teorii na gruncie polskim i dlatego znaleźliśmy się w obszarze jego zainteresowania, a Kostowski stał się wykonawcą wyroku, który w drodze antycypacji wydał Terlikowski w swoim dziele.

Zechce Pan Redaktor odnieść się do takiego sposobu widzenia tej sprawy,w szczególności w kontekście Waszej publikacji w Onet?

Z poważaniem,
Jakub i Paulina Sawiccy
oraz Stowarzyszenie Opcja Benedykta


Jakub i Paulina Sawiccy – małżeństwo z dwunastoletnim stażem, rodzice siódemki dzieci (jedno w niebie). Od ponad 20 lat oboje są czynnie związani ze środowiskiem, które stworzyło Fundację Dobrej Edukacji Maximilianum. Z naszym Stowarzyszeniem łączą ich (i ich przyjaciół) przyjaźń, wspólne wartości i pragnienie obrony tego, co dla katolika najważniejsze.